Urodzili się:
Zmarli:
Józef Bartłomiej Święcicki - architekt.
Członek O. Warszawskiego SARP (od 1952).
Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej (1950). Status architekta twórcy (1984).
Projektant w Biurze Projektów Typowych i Studiów Budownictwa Miejskiego w Warszawie.
Konkursy m.in.:
- SARP nr 352 - na projekt oszczędnych budynków mieszkalnych wielorodzinnych (1963) - współpraca: Aleksander Kirow + zespół - wyróżnienie III stopnia równorzędne.
Członek ZO (1971-73).
Odznaczenia m.in.: Srebrny Krzyż Zasługi (1977), Brązowa Odznaka SARP (1954, 1966), Srebrna Odznaka SARP (1972).
Pochowany na Cmentarzu Stare Powązki w Warszawie (15.11.1996).
*****************************************************************************
WSPOMNIENIE
Józef Bartłomiej Bolesta Święcicki herbu Jastrzębiec, dla przyjaciół „Itek”, architekt twórca i artysta plastyk, był człowiekiem wyjątkowo prawym.
Matura jeszcze w Polsce niepodległej w 1939 roku w gimnazjum i liceum Towarzystwa Oświatowego „Przyszłość” na ulicy Śniadeckich w Warszawie (razem z Władysławem Bartoszewskim). Dyplom magistra inżyniera architekta uzyskał w 1950 roku na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej na ul. Koszykowej.
W czasie studiów pracował w Polskich Liniach Lotniczych LOT. (…) Po studiach najdłużej pracował w biurze projektów na Wierzbowej w Warszawie (tam się poznaliśmy-jestem prawie o dekadę od niego młodszy).
Przed przejściem na emeryturę kilka lat pracował w Wojewódzkim Biurze Projektów na Nowym Świecie w Warszawie.
Autor wielu zrealizowanych projektów budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej (budynki handlowe, banki, administracyjne). Organizator wspaniałych balów w siedzibie Stowarzyszenia Architektów Polskich przy ul. Foksal.
Za osiągnięcia zawodowe i w działalności społecznej odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi oraz innymi odznaczeniami państwowymi i resortowymi. Po wprowadzeniu stanu wojennego jako Przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Wojewódzkim Biurze Projektów został aresztowany. Po „okrągłym stole” był działaczem śródmiejskiej „Solidarności”.
Wspomnienie o moim wielkim Przyjacielu (dosłownie i w przenośni – miał prawie 2 metry wzrostu), pisze dopiero teraz, siedem lat po Jego odejściu. Wcześniej nie mogłem. Ciągle myślałem i często teraz o Nim jeszcze myślę jako o osobie żyjącej. Wydaje mi się, że wystarczy zadzwonić na Górskiego, gdzie mieszkał, żeby najpóźniej następnego dnia się spotkać. Razem z Nim stanowiliśmy parę przyjaciół podobną do tej, jaką stanowili Zdzisław Maklakiewicz i Jan Himilsbach. Raz nawet nasze drogi się przecięły – w SPATiF-ie lub w Kameralnej dla ubogich.(…) Z tym, że my w takich miejscach spotykaliśmy się rzadziej. Razem ze zmiennym szczęściem braliśmy udział w konkursach architektonicznych.
Zbliżyły nas wspólne biurowe wyjazdy na Mazury i stosunek do PRL-u. (…) Na otaczający nas świat patrzyliśmy z kpiarskim dystansem. To, że PRL był najweselszym barakiem w obozie było również naszą zasługą. Żeby nie być gołosłownym chciałbym tu przytoczyć jedną z migawek z tamtego okresu, odnoszących się do ślepych kuchni z dopiero co ukończonej mojej książeczki pt. „obrazki przeważnie miniatury”.
Czas - średni Gomółka. Dokładnie – trzy dni przed plenum KC na temat budownictwa mieszkaniowego. Towarzysz Wiesław dzwoni do towarzysza z KC odpowiedzialnego za budownictwo mieszkaniowe: Muszę wiedzieć, o ile w czwartym roku obecnej pięciolatki i w jej ostatnim roku zmaleje ilość mieszkań oddawanych do użytku z kuchniami bez okien.
Odpowiedzialny towarzysz z KC dzwoni do towarzysza ministra budownictwa. Przekazuje polecenie. Towarzysz minister dzwoni do towarzysza dyrektora zjednoczenia biur projektowych. Pałeczkę przekazuje dalej.
Towarzysz dyrektor ze zjednoczenia dzwoni do towarzysza dyrektora naszego biura projektów na Wierzbowej – arch. Stefana Różyckiego. Straszy sankcjami w przypadku niewykonania polecenia. Dyrektor Różycki prosi do siebie architekta Józefa Święcickiego: Stary, mam dla Ciebie zadanie niewykonalne. Do jutra, do godziny 12ej musze przekazać informację dot. zmniejszania się liczby oddawanych mieszkań ze ślepymi kuchniami w czwartym i ostatnim roku bieżącej pięciolatki. Jeżeli tego nie zrobię to mnie w…………..
Nie wiem, jak to zrobisz ale jak nie zrobisz to będziecie mieli nowego. Może będzie lepszy, może gorszy niż ja ale może się trafić s…. Ratuj załogę.
Zafrasowanego „Itka” spotkałem, jak wychodził z sekretariatu dyrektora (…).
Barek mieścił się w Hotelu Europejskim, w narożniku od strony ul. Ossolińskich. Po śledziu w śmietanie już wiedzieliśmy, że obraliśmy właściwą metodę do ustalenia potrzebnych danych. Po strogonowie (najlepszy strogonow w tamtych czasach w Warszawie – dzieło mistrza Wołoszyna) te dane już znaliśmy.
Dwa dni później. Dziennik telewizyjny. W lufciku towarzysz Wiesław. Przemawia.
…..towarzysze, widocznym znakiem troski partii o polepszanie warunków mieszkaniowych klasy robotniczy (tak mówił!), jest stała tendencja w zmniejszaniu się liczby mieszkań z kuchniami bez okien, tzw. ślepymi – oddawanych do użytku. W czwartym roku bieżącej pięciolatki liczba ta wyniesie 57, koma 3 ogólnej liczby mieszkań oddawanych do użytku, a w roku następnym, ostatnim nawet 42, koma 7.
Mimo długiej drogi powrotnej, w tym przypadku z dołu do góry, nikt nic nie dodał, nikt nic nie odjął. Procenty te zgadzały się z tymi, które z „Itkiem” znaliśmy już dwa dni wcześniej.
Józef Święcicki był postacią charakterystyczną dla Nowego Światu i jego okolicy, oraz dla Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Chodził w olbrzymim przeciwsłonecznym kapeluszu.(…) Aż mi się wierzyć nie chce, że Go w tych miejscach nie zobaczę. Zniknęły również z mapy gastronomicznej Warszawy, lokale, również te związane z tradycją literacko-obyczajową, generujące klimat Warszawy. Te, które przetrwały, zgodnie z obowiązującymi „tryndami” zmieniły nazwy na obcojęzyczne. Szkoda.
9 listopada 1996 roku zadzwoniła do mnie Grażyna, żona Józia – Tadziu, „Itek” nie żyje.
Pomogłem jej zorganizować pogrzeb. Uroczystości żałobne rozpoczęte Mszą Św. w kościele Karola Boromeusza na Powązkach odbyły się 15 listopada 1996 roku.
Józef Bartłomiej Bolesta Święcicki herbu Jastrzębiec pochowany został w grobie rodzinnym na przykościelnym cmentarzu.
Niecałe cztery lata później zmarła Jego żona Grażyna.
Nie byłbym zaskoczony, gdyby się okazało, że tam gdzie On jest teraz, załoga Kameralnej dla ubogich prowadzi jakąś niewielką gospodę, może „Pod Wesołym Aniołem”. Być może przychodzi do niej Zdzisław Maklakiewicz z Janem Himilsbachem i od czasu do czasu mój przyjaciel „Itek”. Być może spogląda na drzwi i czeka na mnie. Jeżeli będzie mi to tylko dane, wcześniej czy później (lepiej później) w tych drzwiach mnie zobaczy.
Tadeusz Jakubowski
Galeria:
Źródła: