Urodzili się:
Zmarli:
Marcin Godziński - architekt.
Członek SARP O. Kraków. Członek Małopolskiej Okręgowej Izby Architektów RP.
Studia w Ecole d'Architecture Saint-Etienne (1992), absolwent Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej (2002).
Współnik w Artur Jasiński i Wspólnicy Biuro Architektoniczne w Krakowie.
Współautor m.in.:
- Centrum Edukacyjno-Rekreacyjne w Wieliczce (2003),
- Osiedle TBS Błonia w Nowym Sączu (2003-2008),
- Sąd Rejonowy Lublin Wschód (2004 - I nagroda w Konkursie SARP),
- Rozbudowa i modernizacja Sądu Rejonowego w Olkuszu (2006),
- Bonarka Office Center B4b w Krakowie (2007),
- Budynek wielorodzinny ul. Kijowska w Krakowie (2007),
- Budynek apartamentowy ul. Ludwinowska w Krakowie (2007).
Pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
***********************************************************************
WSPOMNIENIE
W niedzielę 11 października zmarł nagle w pełni sił Marcin Godziński.
Po studiach Marcin pracował w krakowskim biurze DDJM, od początku istnienia spółki „Artur Jasiński i Wspólnicy Biuro Architektoniczne, czyli od czerwca 2005 był wraz z Arturem Jasińskim, Marcinem Pawłowskim i Pawłem Wieczorkiem – wspólnikiem tego krakowskiego biura.
Trudno mi znaleźć słowa, w których mogłabym wyrazić jak niezwykłym był Człowiekiem i jak bardzo żałuję, że tak krotko Go znałam. W kwietniu tego roku bezpośrednio po krakowskim Triennale pojechaliśmy na ostatnie w tym sezonie narty do Livigno. Nieoceniony Tomek Karwatka, poza codziennymi seminariami i gorącymi dyskusjami o architekturze, zapewnił nam również szkolenie umiejętności narciarskich przez urocze instruktorki ze Szkoły Narciarskiej „Strama” z Zakopanego Kasię Stramę, Małgosię Wawreniuk i Izę Wysocką. Marcin, podobnie jak pozostali uczestnicy skwapliwie korzystał z tej możliwości. Ostatniego dnia pobytu zamienił narty na snowboard… i chyba nie był to dobry pomysł, bowiem podczas ostatniego zjazdu miał wypadek… na moment stracił przytomność… nie poznawał nikogo z nas... Szczęśliwie dość szybko doszedł do siebie, żartując przy kolacji, że gdyby wiedział, jaką troską i opieką będzie otoczony, zrobiłby to parę dni wcześniej. Włoscy lekarze w miejscowym szpitalu po zrobieniu wszystkich niezbędnych badań, na wszelki wypadek zalecili kołnierz, który następnego dnia miał mu pomoc przetrwać podróż do Krakowa.
Po powrocie do Polski Marcin pisał: „Szanowni współseminarzyści, chciałem wszystkich zainteresowanych poinformować, że po wnikliwych badaniach neurologicznych (wczoraj) okazało się że nic mi nie jest, tzn. mój upadek/wypadek to była jedna wielka ściema - zwykły wstrząs mózgu i tyle. Dziękuję raz jeszcze wszystkim uczestnikom „akcji ratunkowej” za pomoc i troskę i polecam się na przyszłość - w przyszłym roku postaram się wywrócić bardziej spektakularnie ;)”. Nikt z nas w najśmielszych snach nie przypuszczał, że tego przyszłego roku już nie będzie. Nie z Nim. Bo nic już nie będzie takie samo, gdy odchodzą tak nietuzinkowi ludzie. A takim był Marcin. Niesłychanie pogodny, ciepły, serdeczny, z wielką kulturą, skromny, z dystansem do świata i wielką miłością, którą obdarowywał swoich najbliższych. Na specjalnie utworzonej - przez Jego przyjaciela a zarazem wspólnika Pawła Wieczorka – stronie internetowej (www.ajbiuro.pl/marcin) co chwilę pojawiają się wpisy wszystkich, którzy chcą przekazać Jego najbliższym wyrazy współczucia. Wstrząśnięci tym nagłym odejściem Jego przyjaciele piszą: „Dobry duch każdego spotkania. Z nadzwyczaj ciepłym podejściem do ludzi. Z niedrwiącym poczuciem humoru. Wyrozumiały dla ludzkich potknięć. Potrafiący śmiać się z siebie. Dający wsparcie. Wspaniały, sprawdzony Przyjaciel. Dobry kompan, szalony narciarz i ultra kulturalny facet z zasadami. Pełen pasji, radości życia, bardzo dobry architekt, zawsze pogodny, zawsze uśmiechnięty, pełen optymizmu i dobrej energii. Uroczy i delikatny. Marcin żył pełną piersią - jak pracował - to na poważnie, jak się bawił - to na całego. Zawsze gotów do żartów i do poważnej dyskusji. Kilka tygodni temu zdobył Elbrus, nie dało się Go nie kochać…”
Wczoraj na Cmentarzu Rakowickim żegnały Marcina tłumy ludzi, rodzina, przyjaciele, profesorowie z krakowskiego Wydziału Architektury, byli i obecni współpracownicy. W Krakowie było mgliście, pochmurno i bardzo zimno… Gdy wychodziliśmy z cmentarza, nagle wyszło słońce. Chcę wierzyć, że to znak… tak jakby uśmiech Marcina, który wraz ze wszystkimi najcieplejszymi myślami o Nim zostanie w naszych sercach.
Marcin zostawił mamę, żonę, dwie małe córeczki i niezliczone grono przyjaciół. Miał tylko 36 lat….
W imieniu „współseminarzystów” - przyjaciół z Livigno
Agnieszka Bulanda
20 października 2009
Galeria:
Źródła: